Mazury Wspomnienia

Błogi spokój

By
on
27 marca, 2020

Dawno temu byłem z kumplem z dziewczynami na rowerowej wyprawie na Mazurach. Koło Bań Mazurskich. Dziewczyny musiały wracać – do pracy czy coś. A my jeszcze nie. 🙂 Ale trzeba było dziewczyny odprowadzić (na rowerze oczywiście) do Giżycka, skąd pociąg do Warszawy jechał.

Rano coś się nam zeszło, jakaś awaria roweru, przydługie śniadanie i tak dalej – słowem późno się zrobiło. Tak na prawdę całkiem późno, odległości trochę nie doceniliśmy. Zaczęła się wytężona jazda, byle prędzej! Ale czas biegł szybciej niż drogi ubywało. W Kruklankach nastała godzina prawdy – nie zdążymy.

Zatem plan B – wsadzimy dziewczyny z rowerami do autobusu. No i takeśmy zrobili – tylko kierowca się zrazu o te rowery w środku awanturował (w sumie to był taki jelcz stary, czyli słabo do rowerów przystosowany), ale na szczęście kierowcy szybko przeszło. Tylko dziewczyny patrzyły na nas z wyrzutem, że my się jechać tym transportem nie kwapimy,  ale prawdę powiedziawszy nam się dla towarzystwa aż tak dżentelmenować nie chciało (co prawda dziewczyny wypominały nam potem długo to rozczarowanie).

Klamka zapadła, autobus pojechał, a my spoceni i zziajani podjechaliśmy sobie na gołdpopiwską plażę w Kruklanach. Wykąpaliśmy się – był maj, woda rześka, ale za to ludzi w ogóle nie było, łąka obok pięknie kwitła. Na niebie baranki, świeciło słonko. Piękne sosny koło plaży. Temperatura tak akurat, słowem Mazury jak z obrazka.

Zjedliśmy, co mieliśmy, i potem zalegliśmy w trawie, patrząc na te baranki. Tak żeśmy sobie leżeli nad Gołdpowiwem po szalonej jeździe, a największym szczęściem napawała nas myśl, że nic nie musimy,  że nie trzeba nic a nic – tylko sobie leżeć i na niebo patrzeć. Aż do wieczora. Czuliśmy się jako te koniki polne …

Pamiętam to do dzisiaj. Ten błogostan. Jak w raju. Choć fakt, że to pewnie było nie po dżentelmeńsku, ech ….

TAGS
RELATED POSTS
Las

20 lutego, 2022

Pla podziału na mikrodziałeczki
Działeczka dla każdego

13 września, 2021

Ostatni pociąg

29 sierpnia, 2020

Rozbieracze krajobrazu

26 stycznia, 2020

Polna droga gdzieś
Polne drogi

18 sierpnia, 2018

LEAVE A COMMENT

Ziemany
Ziemiany to mała wioska na północnych Mazurach niedaleko Bań Mazurskich. Pięknie położona, na południowej stronie bocznej moreny lodowcowej przy dolinie rzeki Gołdapy. Więc góry i pagóry. Pusto, dzikawo, mieszkańców wsi już nie za wielu. Od północy wielkie lasy, w lasach jeziorka, widoki jak w górach – oczywiście jak w Beskidzie Niskim. Takie jeszcze trochę dzikie Mazury, z dala od tłumów, turystów, całego tego zgiełku. Do granicy państwa tu niedaleko. Dawniej to była wschodnia graniczna rubież Prus Wschodnich. Czyli zawsze na uboczu, na pograniczu. Dla mnie to taka egzemplifikacja prawdziwych Mazur, które są w moich sercu. Nie jestem stąd, ale na Mazurach bywałem często, po wielokroć, częściej niż gdziekolwiek indziej. Od małego dziecka. Stąd wiele wspomnień, dobrych chwil, podziwu dla nieco melancholijnego uroku tej krainy. Kiedyś chciałem tu zamieszkać, póki co się to nie udało, więc Mazury pozostają dla mnie krainą wyobraźni. Ale wszystko co piszę w tym blogu jest prawdziwe – na 95 procent conajmniej! Dziękuje za lekturę i zapraszam do interakcji.