Las dla mnie od dziecka to był cały osobny świat. Wchłaniał mnie, czułem się jak mała odrobina we wszechświecie drzew. Fruwałem wśród nich, patrząc, wąchając, dotykając. Nie tylko drzewa, trawy, jagody, całe mrowi jakiś małych owadzich mieszkańców. Słuchałem lasu, tego spektrum rzeczy i dźwięków, których nie da się usłyszeć poza lasem.
Las wydaje się odwieczny, że zawsze tu był i zawsze będzie. Tylko ostatnio jakby zachwiało się to przekonanie. Bo robią te nasze lasy bez opamiętania. Najpiękniejsze, najstarsze drzewostany idą pod nóż. Drzewa sadzone przez dawnych mieszkańców Prus zamieniają się w zysk Lasów Państwowych. To nie odrośnie już za mojego życia – ba! Szczerze mówiąc, to w ogóle wątpię, że kiedykolwiek już odrośnie.
Niby dobrze mieszkać blisko lasu, ale znika ta dawna pewność, że ten las dalej będzie. Może za chwilę zniknąć, pozostaną zręby, które z czasem zamienią się w zagajniki. Taka niepewność, nietrwałość …. W sumie to jakąkolwiek gwarancję, że las koło nas pozostanie jeszcze lasem, daje tylko takie miejsce, gdzie jest formalny rezerwat przyrody.
Koło Ziemian nie ma rezerwatów, choć może i parę miejsc ku temu odpowiednich by się znalazło – są lasy, niegdyś piękne i różnorodne, takie 'podgórskie’, a dziś coraz bardziej pełne luk i dziur po porębach – rychło zmieniających się w nieprzyjazne chaszczy zwane 'odnowieniami’. Nawet nad od wieków wydało się śródleśnym jeziorem Czupowskim też wyrąbali takie pustki (choć niby nad samym jeziorem się nie powinno). Ech, boli to wszystko.