Wszystko marność ….
Gdy ogląda się zdjęcia Królewca z czasów sprzed wojny, to człowieka ogarnia zdumienie i refleksja – na co im to było. Tam w tym Królewcu było pięknie. To miasto pewnie porównywalne pod względem uroku, zabytków, architektury, przenikania się morza i miejskiej tkanki z Gdańskiem. Tak nowocześnie, ludnie, kolorowo. I zarazem tajemniczo – te piękne kamienice, budynki przemysłowe, ciasno zabudowane nabrzeża, zaułki zachęcające do zajrzenia ….
I (prawie) wszystko zostało potem rozniesione w drobny mak. Straszliwe walki w marcu 1945, rozpaczliwa obrona opuszczonych i skazanych na zagładę oddziałów niemieckich, huraganowy ogień rosyjski i rozbijanie tego miasta na małe kawałeczki. Zamordowane miasto.
Wizyta w Kalingradzie ma gorzki smak – gdzie ten piękny Królewiec się podział? Dobrze się tam Niemcom żyło. I na własną prośbę dali to wszystko na zatracenie. Dzisiaj to pewnie byłaby architektoniczna perła Bałtyku, miejsce pielgrzymek turystów. Po co Królewiakom (Królewianom?) to było?
To oczywiście pytanie uogólnione o całe Prusy Wschodnie. Stracili je przez własną głupotę i wiarę w obiecanki- cacanki polityków (to akurat bynajmniej nie wschodnio-pruska specyfika). Zgubił ich brak rozumu i pycha. Także naiwność. Z łatwością przyjęli za swoje hasła o tym, że państwo nazistowskie pozwoli wstać im z kolan, przywróci godność, że jest dobre, bo da im różne świadczenia i prezenty. Zapłacili za to potem ogromną cenę.
